Listy skierowane były do Prezydenta Miasta i Straży Miejskiej, ale że pojawiło się odniesienie także i do MZD, więc najpierw o grodzeniu trawnika. Zgadza się, iż pomysłowość ludzka jest niewyczerpana (zwłaszcza w omijaniu prawa), jednak MZD zdaje się być także niewyczerpane w fuszerowaniu wykonywanych prac. Jeśli kilka słupków wkopanych po jednej stronie trawnika miałoby być zabezpieczeniem tegoż, to na kogo zasadza się MZD? Na Misie Puchatki o bardzo małym rozumku?
Natomiast jeśli chodzi o clue problemu, to jedno słowo określa stan obecny — bezradność. Odpowiednie urzędy są, podatnicy płacą, zadania są znane, no ale... i tu zaczyna się tłumaczenie, że przychodnia, że trudno, że skala problemu, etc. Jest to o tyle kuriozalne, że nikt nie słucha nawet tłumaczenia szewca, krawca, piekarza, taksówkarza, że skala problemu, że żona, że dziecko, że raty, że... Płacimy i wymagamy.
Czemu więc inne prawidła i inne miary są stosowane do miejskich urzędów?
To o czym zapewnia w listach Straż Miejska (a jednocześnie Prezydent Miasta), czyli o swojej bezsilności (sic!) jest doskonale znane tym, którzy niszczą miasto — dzikim kierowcom, chuliganerii, itp. Nie z pism, tylko z praktyki. Przy tak rachitycznym reagowaniu na wykroczenia pozytywny wzorzec nieuchronnego ukarania sprawcy wykroczenia nie istnieje, wręcz odwrotnie — nieomal pewnikiem jest bycie bezkarnym.
Problem nie rozwiąże się pod wpływem wyjaśnień, opisów trudności problemu. Trzeba się wziąć z nim za bary — w Toruniu jak do tej pory odbywa się głaskanie tegoż.
Podane liczby wystawionych mandatów są i porażające i przygnębiające. W maju przeprowadzę porównawcze testy i podam tu wyniki.
No comments:
Post a Comment