Tuesday, June 28, 2011

28: Miasto rozdaje parkingi

Jakoś tak się grawitacja układa w pobliżu prywatnych posesji, że nie sposób samochodem wjechać przez bramę. Z naturą kierowca nie wygra, więc ogół kierowców zostawia samochody na podjazdach lub wprost na ulicy tuż pod domem -- w obu przypadkach właściciel samochodu jest prywatny, natomiast zawłaszczana część miasta, publiczna.

Co mnie niejako dziwi -- prez.Zaleski kreuje się na świetnego menadżera, podpierając się (obecnie mniej, bo nie ma potrzeby) wieloletnim doświadczeniem w prezesowaniu MSM. Czy nie pamięta już, że spółdzielnia płaciła miastu za użytkowane grunty (przynajmniej mam taką nadzieję)? Wolne tereny miejskie nie spadają z nieba, więc jak to jest, że za postój na terenie spółdzielni mieszkaniec płaci, a mieszkaniec w np. domku jednorodzinnym otrzymuje analogiczny postój jako, nie wiem, bonus do domku. W nagrodę za dobre sprawowanie?
Jak to się ma do równego traktowania wszystkich obywateli? Sytuacja do tej pory była już mocno nienormalna, ale MZD poszedł dalej.
Miejsca postojowe w prezencie dla mieszkańców domków przy ul. Dekerta.

Tu gdzie obecnie widnieją już miejsca postojowe były do niedawna trawniki (wyjeżdżone przez kierowców). Zamiast zrekultywować je i wymusić na kierowcach parkowanie na własnych posesjach (w końcu kierowcy łaski nikomu nie robią, a jak komuś za ciężko bramę otwierać, albo tak się obstawił, że nie może nawet wjechać na swój własny teren, to jego, a nie miasta, problem) MZD za pieniądze podatników -- czyli nas wszystkich -- zafundowało prywatno-publiczne parkingi. Gdzie praworządność (w końcu podejrzenie o sprzyjanie pewnej grupie społecznej jest jak najbardziej zasadne) i gdzie gospodarność? Czy MZD to prywatny folwark, czy instytucja publiczna?

Tyle o MZD. Na koniec kilka słów o SM. Jakoś tak się składa, że gdziekolwiek bym nie stanął w Toruniu bez problemu dostrzegam łamanie prawa, natomiast SM snuje się (mam taką przynajmniej nadzieję, bo bardzo rzadko widzę jakikolwiek patrol) po Toruniu i ma z tymże dostrzeganiem poważny problem. Deficyt chęci, czy brak witamin? W każdym razie wystarczyło obrócić się o 90 stopni i oto biedaczek, który chciał przenocować pod krzaczkiem (ul. PCK):
 Numer rejestracyjny: CT 2185A

28: Jeszcze jest — zieleń

Stawy między Świętopełka a Batorego to prawdziwa perełka. W Toruniu, który cierpi na brak jezior i stawów, dobre i takie maleństwa (kiedyś takich oczek było więcej w Toruniu, no, ale osuszanie "nieużytków" to priorytetowy program narodu). Nie wiem jakim człowiekiem trzeba być, aby nie zachwycić się wchodząc na tereny, kawałek dalej jest nieznośnie ruchliwa ul. Kościuszki, a tu zieleń, woda, przyroda w pełnej krasie:


Czyż nie piękne? Ale to może być ostatnie wspomnienie po tych terenach -- a to za sprawą prez.Zaleskiego i władz miejskich, które opętańczo forsują rozwój osobowego ruchu samochodowego (na tych terenach planowana jest tzw. trasa średnicowa). Ponoć dróg mamy za mało, za mało też samochodów, a tutaj dekady temu zaprojektowano drogę. Nie chcę za mocno wypominać przeszłości naszemu prezydentowi, ale o ideologach systemu komunistycznego, którzy jak raz przyspawali się do jakiejś idei, tak za nic nie chcieli przyjąć do wiadomości zmian jakie przyniosło życie, mówiono "beton partyjny". Dziś (jedynie słusznej) partii nie ma, ale bezrefleksyjne przyspawanie do zakurzonych pomysłów najwyraźniej jest żywe.

Ze szkodą dla Torunia. Stawom nie pomogą najlepsze ekrany ochronne, jeśli powstanie tu droga, jako miejsce wypoczynkowe te tereny zostaną zredukowane do zera. A można przecież inaczej, tworząc i sprawną sieć transportową (autobusy, rowery, ruch pieszy, samochody) przeplatając go właśnie z takimi zakątkami -- obecnie ich właśnie Toruniowi brakuje.

Jednak Torunianie są z zamiłowania samochodziarzami i popierają politykę prez.Zaleskiego. Cóż, uroki demokracji. Pozostaje udać się na pożegnalny spacer nad stawy, dopóki jeszcze nie wjechały tu buldożery.

24: Zawrót głowy wokół rynku

Rynek zlokalizowany przy Szosie Chełmińskiej. Niby nic, ale nawet specjalnie nie trzeba szukać, aby "ucieszyć się" następującym obrazkiem:
Na pierwszym planie widzimy arcy-genialną parę stojaków rowerowych (nie jest to jedyna taka para), którą znienacko zaatakowała latarnia wciskając się między stojaki. No i proszę, MZD chciał dobrze, ale te wredne latarnie...

A drugi kamyczek do ogródka służb miejskich to samochody na drugim tle. Ich kierowcy łamią przepisy parkując na dziko. No, ale Straż Miejska nie patroluje tego terenu, bowiem kto by pomyślał, że plac targowy jest tłumnie nawiedzany przez kierowców.

Dwie niespodzianki w jednym.

22: Epokowe osiągnięcia MZD

Ulica Podgórna. Odcinek od ul. Wiązowej do ul. Grudziądzkiej (wg Google Maps odległość ok. 380 m). Zadanie -- położenie nowej nawierzchni. Czas wykonania? Detal, 9-10 miesięcy.
Wycięto "przy okazji" drzewa (z perspektywy zdjęcia po lewej stronie), czarny asfalt to jest to. Nie zająknięto się nawet o ścieżce rowerowej, nie mówiąc już o zmianach bardziej strukturalnych, jak zmianie Podgórnej i Lelewela w ulice jednokierunkowe (co sensownie harmonizowałoby z ulicą Kościuszki), dzięki czemu obie ulice zostałyby uspokojone.

Tyle czasu i raptem na chodnikach jest nowa kostka, a na ulicy nowy asfalt. WOW! Dla perspektywy, jak można wyczytać na Wikipedii, 150 lat temu, budując odcinek kolei do Przełęczy Ticlio (na wysokości ponad 4km nad poziomem morza) przebito 62 tunele o łącznej długości 6 km (z czego najdłuższy tunel w litej skale o długości 1.2km), wybudowano 30 mostów i wiaduktów. W czasie porównywalnym do czasu MZD. I to wszystko bez komórek, ciepłych obiadków żony, dojazdu do pracy samochodem, ciężarówek transportujących materiały. Dzieło polskiego inżyniera Ernesta Malinowskiego.

A wiedzą Państwo czego jeszcze nie mieli "drogowcy" w Peru? Toruńskiego MZD.

Ale nie problem największy w gamoniowatości MZD (czy jak to określić), problem w tym, że co 4 lata Torunianie mają możliwość skończenia z tą amatorszczyzną, i co 4 lata (mimo narzekań) twardo decydują, że jakość usług świadczonych przez MZD jest super. Super! No to jak super, to super... budujmy dalej.

Monday, June 27, 2011

22: Bo mogę

Ot, taki przykładzik klasycznego chamstwa (tutaj z ulicy Staszica) -- "nie zastawiać bramy" to mało, więc do kompletu trzeba było zatarasować chodnik. Bo i czemu miałby się kierowca stresować? Straż Miejska mandatu nie wystawi, więc można wszystko.


Numer rejestracyjny: CG 42447

Sunday, June 19, 2011

20: Legionów i Żwirki i Wigury ponownie ostrzegawczo

MZD jednak zlitowało się nad mieszkańcami miasta i odpusciło totalną kontrolę -- przed 6 rano przez skrzyżowanie można przejechać nie czekając na czerwonym świetle.

Swoją drogą w piątek jeden z sygnalizatorów był prawie położony na ziemię i po zjechanej trawie wokół podejrzewam, że to jakiś kozacki kierowca samochodu zawinął się na słupie. Nie dysponuję takimi danymi, ale bardzo pouczające byłoby podsumowanie ile samych finansowych szkód generują kierowcy samochodów (ze szczególnym uwzględnieniem osobowych). Mam nadzieję, iż kiedyś większość mieszkańców połączy wreszcie przyczynę (samochód) ze skutkami (pogorszenie jakości życia), oraz doceni odpowiednio doprowadzenie do uwiądu alternatywnych metod transportu przez władze miejskie, którym patronuje prezydent Zaleski.

Moglibyśmy skorzystać z negatywnych doświadczeń Europy Zachodniej i już teraz zmieniać miasto na lepsze -- unowocześnić tabor MZK, wprowadzić przejazdy ekspresowe (zwłaszcza na linii wschód-zachód), wprowadzić kontrapasy rowerowe, aby zdynamizować rozwój tego środka transportu. No cóż, różne rzeczy moglibyśmy, ale na razie wybieramy w ciemno Wielkiego Sternika...

Tuesday, June 14, 2011

13: Niszczenie zieleni — na zdrowie

Mieszkając w Toruniu, człowiek już się przyzwyczaja do tego, że Straż Miejska nie istnieje na ulicach (nb. ostatnio naprawdę dawno żadnego patrolu SM nie widziałem, i ciekawostka np. w godzinach porannych SM nigdy nie widziałem, natomiast policję rzadko, ale jednak od czasu do czasu widzę policyjny samochód). Rzecznik SM najczęściej tłumaczy, iż przecież SM nie może być na każdym rogu ulicy. Pytanie -- na jakim rogu ulicy w takim razie SM jest?

Banalny przykładzik, gdzie SM na pewno nie ma. Przy basenie "elanowskim" na Bażyńskich, łysy kawałek ziemi, bo przecież jakby kierowca-sportowiec stanął na parkingu po wschodniej stronie basenu, to by mu nogi urwało. Zabawne jest to, że wyjazd z parkingu po wschodniej stronie jest dużo łatwiejszy, niż z tego po stronie zachodniej (tę część przedstawia zdjęcie). Ja wiem o tej praktyce, kierowcy o niej wiedzą, a SM jest tradycyjnie z planety NieWidaćNieSłychać.

Numer rejestracyjny: CT 2366F

Sunday, June 12, 2011

13: Kontrola być musi

Co jak co, ale MZD uwielbia kontrolować -- jeszcze do niedawna ruch przed 6 rano na skrzyżowaniu ul. Żwirki i Wigury i Legionów odbywał się w zupełnie nieuporządkowany sposób, gdyż sygnalizacja świetlna była przełączona w tryb ostrzegawczy. Mogą sobie Państwo wyobrazić ten horror na ulicy, kiedy np. aż 3 samochody pojawiły się o tym samym czasie?

MZD mógł i sobie wyobraził. Jak tylko sobie wyobraził postanowił opanować ten chaos, sygnalizacja od ok. tygodnia reguluje poranny ruch znacznie ściślej. Stojąc na czerwonym w towarzystwie gołębia aż serce rośnie, iż starzy decydenci nadal są na swych stanowiskach w uznaniu ich zasług dla rozwoju Torunia (ba, i całej ludzkości).
Jest już pięknie, a jak MZD przykręci śrubę, to będzie już w ogóle cudownie.

11: Inwestycja!

Róg ul. Wiązowej i Podgórnej. Kiedyś (ponad 20 lat temu) w tym miejscu był dziki ogród -- miejsce zabaw dla dzieci jak marzenie. Latem można było się tu bawić w chowanego, gonić, wspinać po drzewach, a różnica rozmiarów tego kawałka ziemi i dziecka, powodowała że można się było tu czuć co najmniej jak Tomek Wilmowski, na kolejnej tajemniczej wyprawie. Zieleń kwitła tak bujnie, że po dziecięcemu przypominała dżunglę. A zimą, dzięki lekkiemu nachyleniu, można było zjeżdżać na sankach od ul. Podgórnej w stronę B.Głowackiego.

Oczywiście było to szalenie niebezpieczne. Dziecko bądź co bądź mogło się podrapać -- aż strach o tym myśleć. Odpowiedzialni, myślący decydenci postanowili zaradzić złu (jakie to szczęście, że mamy właściwych kolesi na właściwych stołkach) -- ogród wycięto w pień, aby dać miejsce INWESTYCJI (co zrobić z dziećmi za bardzo nie wiadomo, małe mogą się bawić w piaskownicy, starsze lepiej żeby oglądały TV, albo za jedyne xx złotych bawiły się w jakimś parku rozrywki, do którego dowiozą pociechę troskliwi rodzice).

Inwestycja okazała się być paroma blaszanymi budami z "handlem", częściowo blaszanymi garażami (samochód największym skarbem rodziny) oraz łachą piachu, gdzie parkują samochody. Po bodajże 10 latach na odczepnego wykrojono jeszcze kawałek, aby młodzież mogła pograć w piłkę wdychając najświeższe spaliny. I na tym inwestycja na przestrzeni ponad 20 lat stanęła.

Miło mi więc poinformować, że nasze piękne miasto stać na więcej. Otóż tytanicznym wysiłkiem wykonano śmiałe architektoniczne posunięcie:
Inwestycja

Nie widać? Ach, to dlatego, że nie ma jeszcze znaków "dofinansowano ze środków UE" tudzież "pionierskie dzieło władz miasta". Novum w zbliżeniu:


Warto było stracić ogród, zamknąć dzieci w mieszkaniach, aby doczekać się takiego dzieła -- aslfaltowej nitki prowadzającej do Środka. Tylko 20 lat i proszę, potrafimy!

Tuesday, June 7, 2011

07: Rowerzyści poza prawem

Jak wiadomo samochody i ruch samochodowy to oczko w głowie władz miasta oraz miejskich instytucji. W tym, mojego ulubionego, MZD. Dla samochodów ulice muszą być płaskie, szerokie, komfortowe. Dla rowerzystów (nawet świeżo oddane, jak np. przy Szosie Chełmińskiej) nawierzchnia może być wyboista i poprzecinana obniżonymi podjazdami na działki i posesje. Rowerzysta bądź co bądź, to mieszkaniec miasta drugiej kategorii (poniżej plasuje się coś w rodzaju robactwa, czyli piesi, żeby już w ogóle nie wspomnieć o niepełnosprawnych -- ta grupa mieszkańców jest już otwarcie szykanowana).

W okolicy skrzyżowania Polnej z Ugorami trwają na całego rozkopy. Wyjazd przez chodnik i ścieżkę dla samochodów:
Mamy i taśmę ostrzegawczą i znaki, wszystko dla bezpieczeństwa kierowców. Jak miło...

Natomiast to samo miejsce z perspektywy rowerzysty -- prostopadle:
Rowerzysta, element zbędny, musi się wykazać dobrym wzrokiem, żeby dostrzec z wyprzedzeniem siatkę i przejechać po chodniku. Stoi nawet zbyteczny znak ostrzegawczy (widoczny na pierwszym planie, po prawej stronie), ale po co miałby go ktoś ustawić frontem do nadjeżdzających rowerzystów i w świetle ścieżki?

Wednesday, June 1, 2011

02: Tymczasem w Polsce...

Kiedy czytam w prasie takie nagłówki dotyczące Stadionu Narodowego -- "Coraz większe opóźnienia, fuszerka kluczowego elementu konstrukcji i próby wymuszenia wyższego wynagrodzenia zarzuca wykonawcy operator stadionu. Grozi mu wyrzuceniem z budowy" (gwoli ścisłości, element wcale nie jest kluczowy, ale czego można wymagać od dziennikarza największej w Polsce gazety) -- to coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że do zakończenia Euro 2012 (o ile w ogóle się odbędzie w Polsce) będą ofiary. Coś się zawali, coś się urwie, temu złamie nogę, a wierchuszka będzie przerzucała się oskarżeniami, że "za ich czasów budowa postępowała wyśmienicie, a popsuło się wszystko za zmienników".

Nie budujmy w Polsce elektrowni atomowych. Co prawda istnieje szansa, że w ramach oszczędności nasze reaktory będą napędzane burakami cukrowymi, a nie wzbogaconym uranem, więc będą bezpieczne, ale tak czy inaczej, przy takich fachowcach i urzędnikach jakich mamy w Polsce, zrobimy sobie tylko krzywdę "atomem". Fuszerka "kluczowego elementu" SN to kwestia połamanych nóg kilku tysięcy osób, fuszerka w elektrowni atomowej będzie dużo groźniejsza.

Wracając do tematu, został niecały rok do policzenia ofiar SN, będzie ciekawie...