Sunday, September 30, 2012

30: Rowerowe demoludy — inny świat

W byłych krajach komunistycznych droga do normalności nadal wygląda niepewnie i kiedy niektórzy mają tendencję do pocieszających komentarzy „nie całe 23 lata były zmarnowane, mamy aż 17 km ścieżek rowerowych” (pomijając milczeniem, że niemal wszystkie ścieżki nadają się do rozbiórki), to nie da się ukryć, iż my wszyscy — i optymiści, i pesymiści (i realiści) — z czasem przywykamy do niedoróbek.

Ograniczamy się do przepychanek — krzywe chodniki na moście współdzielone czy nie — a cywilizowany świat nie trwoni czasu, tylko kompletnie przemodelowuje układ swoich miast. I kiedy przybysz z takiego innego, cywilizowanego, świata przybywa do naszego grajdołu inaczej to wygląda, gdy spojrzy świeżym okiem jak niebezpieczne są ulice, jakim wyścigiem zbrojeń jest przygotowanie się do jazdy rowerem…


To akurat materiał o Czechach, ale skąd my to znamy — niebezpieczne ulice, jeżdzenie chodnikami, większość rowerów górskich, źle wykonane ścieżki rowerowe…

Warto posłuchać jaką opinię wystawia Czechom (a nam także) postronny obserwator z Danii.

Saturday, September 29, 2012

29: Toruń — nie dla ludzi (2)

I kolejny kwiatek, tym razem istniejący od wielu, wielu lat:

ul. Łódzka, widok w kierunku wschodnim

Mimo, iż ten odcinek jest w granicach miasta, to nie jest dostępny dla pieszych — pełnoprawnym mieszkańcem Torunia można zostać tylko przez zakup samochodu. Paniska asfaltową jezdnią (która woła o pomstę do nieba), a plebs niech sobie zasuwa po piachu i skacze po torach (ten zakaz przejścia obowiązuje na wiadukcie kolejowym). Wina pieszego, mógł kupić samochód przecież.

Po tym miejscu przejdzie budowa zjazdu z drugiego mostu toruńskiego, ale czy spychanie pieszych do roli podludzi utrzyma się? Pogłoski o „podziale” mostu na część wschodnią i zachodnią nie napawają optymizmem, więc poczekajmy, a na razie… na kolanach obok wiaduktu — nie jesteśmy godni brukać go swym marnym istnieniem!


Friday, September 28, 2012

28: Bo nie mógł wjechać na schody

Regularnie zdarza mi się obserwować cwaniaczków tarasujących i jezdnię i chodnik przy ul. Podgórnej (kilkanaście metrów od skrzyżowania z ul. Wiązową). Jak byk widoczny jest (od strony Wiązowej) zakaz zatrzymywania się i postoju. Także widoczny jest aż nadto plac parkingowy właśnie przy tym skrzyżowaniu (te place to swoją drogą nieszczęście dla wieżowców przy sąsiedniej ul. B.Głowackiego — ale o tym innym razem).

Kierowców z gatunku „ja tylko na minutkę” jednak ani przepisy ani kultura nie obowiązują — a niech sobie piesi i po płocie chodzą, grunt, żeby jednym susem z samochodu wskoczyć do sklepu. Ot, jak na poniższym zdjęciu (widok w stronę ul. Wiązowej; po lewej stronie — niewidoczne na zdjęciu — znajdują się niewielkie sklepiki osiedlowe, kilkanaście metrów za samochodem jest plac parkingowy):

Numer rejestracyjny: CT 5315E

Zawiadomiłem Straż Miejską i mam nadzieję, iż tak bezczelna wolnoamerynka w końcu zostanie ukrócona. Pożyjemy…


Wednesday, September 26, 2012

26: Na przypadkowym rogu ulicy

Cóż robić, już tak mam, iż — w przeciwieństwie do Straży Miejskiej — jak tylko wyjadę z domu toruńskie „ciekawostki”pchają mi się same w ręce. Ot chociażby jak poniższy piknik techniczny na ścieżce rowerowej (ul. Traugutta, widok w stronę Warszawskiej):

Numer rejestracyjny: WF 99505

Można było stanąć tuż przy filarze mostu, przynajmniej piesi nie musieliby chodzić po i pod kablami zasilającymi, można było dokonać świętokradztwa i zająć jeden pas samochodzikom, ale nie — te płytki chodnikowe (sic!) aż kuszą, żeby tu właśnie urządzić sobie postój. A piesi? Rowerzyści? Co będzie człowiek jakimiś śmieciami głowę sobie zaprzątał — grunt to nie myśleć.

Kilka kroków dalej… bulwar ogłosił secesję i urywa się do Gdańska (w tle most kolejowy):

Z cyklu: Wisła zaskoczyła drogowców

Nabrzeże nijak zabezpieczone, stan — lux. Jak na początku roku podawały Nowości, dyrektor MZD, pan Andrzej Glonek w 2011 roku zarobił 122 tysiące. Czyżby na zachętę?

Na deser „pocztówka” ze zmagań toruńskich kierowców — nadal grają na wyczerpanie, aż życzeniowi „inni” w końcu zrezygnują z jazdy samochodem. Na ten wielki dzień zaproszona jest Śnieżka i siedmiu krasnoludków.

It's a long way to Piłsudski Bridge, it's a long way to go…

Tuesday, September 18, 2012

18: Toruń — to nie jest miasto dla ludzi

Władze miasta nadal pompują duże pieniądze w infrastrukturę samochodową — a bo to prestiż, i skok cywilizacyjny (jak stąd do Moskwy). Ludzie schodzą na dalszy plan. Do tej pory jednak pogarda dla pieszego była manifestowana albo na uboczu albo jako zaszłość historyczna.
  Ale to się zmienia — nie tak dawno temu przebudowano wlot Kościuszki w ulicę Grudziądzką i samo skrzyżowanie tych ulic. Przy okazji poszerzono „oczywiście” ulice:

aż 4 pasy przy wylocie z Kościuszki w Grudziądzką

a chodniki przy Kościuszki? Ależ… po co komuś chodnik, niech sobie kupi samochód, a jak już jest taki zatwardziały, trudno, niech sobie poużywa na całych 30 centymetrach.

twór chodniko-podobny — twórcze nawiązanie do minionej epoki

Tak jest, ten paseczek o szerokości półtora płyty chodnikowej nazwano chodnikiem. Jestem ciekaw jak się na nim mieszczą rodzice z dziećmi w wózkach. Dla samochodów gładki asfalt, żeby sobie pupci na fotelu nie odbić, dla pieszych płyta.

I na dobrą sprawę, jak tu się oburzać na widocznego na zdjęciu pana, który spacer kontynuuje (niezgodnie z przepisami) ścieżką rowerową?

MZD od lat konfliktując pieszych i rowerzystów efektywnie ułatwia sobie forsowanie komunikacji samochodowej. To nie są rzeczy wprost nazwane, które natychmiast wywołają agresję — nie. To są drobne przeszkody, drobne konflikty, które doświadczane tysiąc razy („poproś o zezwolenie na przejście ulicy — mimo że jest pusta”) powoli degradują jakość życia i stopniowo eskalują agresję we wspólnej przestrzeni rowerzystów i pieszych. Samochody są niańczone w odrębnej enklawie.
  Najnowsza inwestycja jest świetną ilustracją „jak to się robi w Toruniu”.

A przy okazji — niedawno oddany do użytku odcinek drogi, a znaki poziome już starte, gdyby MZD zrobiło coś bez fuszerki, można byłoby się poczuć nieswojo…

Foto Patrol przez prawie rok był nieaktywny — noszenie ze sobą dodatkowo aparatu jest jednak uciążliwe. Na szczęście technologia pomaga niedzielnym reportażystom — w tym wpisie po raz pierwszy zamieszczam zdjęcia nie z „rasowego” aparatu, a zwykłego telefonu. Telefon u mnie ma tę podstawową zaletę, iż mam go zawsze przy sobie. Blog powinien więc nieco odżyć.