Co roku zimą powtarza się ta sama sytuacja, spadnie śnieg (bo kiedyś zawsze pada) i Torunianki oraz Torunianie muszą brodzić albo w śnieżnej brei albo ślizgać się na lodowej skorupie. Chodniki nieodśnieżone, drogi rowerowe dokumentnie zasypane. Czemu? Ach, wiadomo — po pierwsze „Straż Miejska nie może być na każdym rogu ulicy” (to zawodowe credo SM) oraz „pogoda uniemożliwiała uprzątnięcie śniegu, więc Straż Miejska nie interweniowała”. A teraz popatrzmy na sytuację w środowe południe na ulicy Kościuszki:
ul. Kościuszki, przy skrzyżowaniu z ul. Staszica
Najwyraźniej pogoda uniemożliwiła „pani Tereni” uprzątnięcie śniegu, a przy posesji tuż obok jednak umożliwiła. Cud meteorologiczny?
Żarty na bok — tak jak wygląda chodnik i droga rowerowa (pod śniegiem jest skryta droga rowerowa) przed posesją nr 11 tak wygląda w większości cały Toruń. Właściciele sklepów, którzy mają w głębokim „poważaniu” klienta, właściciele domków, którzy preferują obyczaje mongolskie i wielu, wielu innych. Ten chlubny wyjątek widoczny na pierwszy planie jest właśnie wyjątkiem — i przykre, że przyzwoitość, która powinna być normą w cywilizowanym mieście (który pretendował do miana Europejskiej Stolicy Kultury; słoma wychodzi z butów panie prezydencie Zaleski, słoma) dzisiaj zasługuje na specjalne wyróżnienie. Ot, miara nienormalności.
A gdzie tu Straż Miejska? No właśnie — uwiąd SM to nie tylko moje zdanie, swoim zachowaniem podzielają ten pogląd tysiące Torunian. Gdyby SM działała, to każdy by się obawiał otrzymania mandatu. Nie obawia się, gdyż… cóż, w komisariacie cieplutko. Do wiosny śnieg sam stopnieje, więc po co pojawiać się na jakimkolwiek rogu ulicy?
I tak sobie żyjemy na przywiślańskim Dzikim Wschodzie…