Thursday, July 28, 2011

28: Odmęty biurokracji

Temat nie nowy i wałkowany niejednokrotnie na łamach prasy, ale i tak warto przypomnieć.

Jestem świadkiem wykroczenia, powiadamiam Straż Miejską (w tym akurat przypadku), przekazuję zdjęcia z tego zdarzenia. Do tej pory zabiera mi to tyle czasu, ile powinno -- tyle, że następnie: jestem wezwany już oficjalnie jako świadek do Straży Miejskiej celem złożenia zeznań. Tu leci pół godziny na spisanie dokładnie tego, co już raz powiedziałem, a także mojej pracy, stanowiska, danych osobowych, przygotowaniu wniosku do sądu, gdzie ponownie będę wezwany i znowu stracę czas.

Sprawa ważna, ale tu akurat marginalna, po co informacje o tym gdzie pracuję i na jakim stanowisku? Czy sąd będzie brał zeznania pielęgniarki bardziej serio niż zeznania spawacza? Ta nadgorliwość (być może wyłącznie w procedurach) do wyciągania surrealistycznych dla sprawy danych jest niepokojąca.

Dlaczego zamiast przesłania do mnie -- jako do świadka -- formularza, który miałbym wypełnić i odesłać muszę absolutnie koniecznie osobiście stawić się w komendzie SM? Dlaczego to ja muszę się podpisywać pod wnioskiem do sądu, a nie może tego zrobić z urzędu SM? Czemu w ogóle mam stawiać się w sądzie w przypadku wykroczenia (trzeci raz złożone zeznanie jest w jakiś cudowny sposób bardziej ważkie niż to złożone po raz pierwszy)?

Jedno wielko marnotrastwo czasu, niby SM ma komputery, ale cała procedura jest jak wyjęta z XV wieku (pismo tu, pismo tam). Jestem więc niejako karany za to, że miałem to szczęście wykazać się tzw. obywatelską postawą (oczywiście, ostatni raz).

Żeby rozłożyć państwo nie trzeba od razu podkładać bomb w stacjach metra, wystarczy w tryby państwowości dodawać takiego obezwładniającego gulaszu -- wszystko powolutku, wszystko z mozołem, z pieczątką, podpisem, z nadludzkim wysiłkiem. A mamy obecnie około pół milionową armię, której zadaniem jest właśnie tworzenie takich grzęzawisk.

Nie oburzam się na konkretne osoby, bo takie są przepisy, które tworzą co prawda konkretni ludzie, ale tychże ludzi wybieramy już wszyscy. Większość Polaków opowiada się za bylejakością, no to ją mamy.

Monday, July 11, 2011

08: Najlepszy parking — ścieżka rowerowa

Z długiej listy pod tytułem "nie da się" jedno z medalowych miejsc zajmuje oczywiście parkowanie samochodów -- m.in. na ścieżkach rowerowych. Są tu trzy czynniki -- bezczelni kierowcy, którzy po prostu parkują jak wlezie, bo oni są najważniejsi, a to (z definicji) anuluje wszelkie przepisy. Drugi czynnik, to SM, która chyba tylko z nazwy jest miejska, bo nie orientuje się (bądź nie chce), gdzie znajdują się w mieście "punkty zapalne", tj. takie, gdzie na pewno przepisy będą łamane (klasyk z samego centrum, to Cinema City). No i trzeci czynnik, to MZD, któremu się wydaje, że jak podzieli chodnik na część z kostki i asfaltu, to jest to dla wszystkich oczywiste, że to ciąg pieszy oraz rowerowy (odpowiednio).

Poniżej wersja rozszerzona parkingu samochodowego (ul. Kościuszki, przed kompleksem m.in. z restauracją Herbowa):
 Numer rejestracyjny: CT 8151A

 Numer rejestracyjny: CT 4542F

Numer rejestracyjny: CT 3457E

Zgłosiłem to rzecz jasna SM, może i incydentalnie odniosło to skutek, ale czemu takie miejsca nie są wręcz wymiatane?